
Czy to coś dziwnego? Nie, ponieważ w tym wieku dzięki
rozwiniętym zmysłom maluch odbiera dużo więcej bodźców, które angażują go
całego w otaczający go świat. Jest tak wiele do usłyszenia, zobaczenia czy
dotknięcia, że brak możliwości do robienia tego staje się dla dziecka
uciążliwy. Nie chce leżeć w jednym, nudnym miejscu, tylko chce być blisko mamy
czy taty, więc woła na ręce.
Ulegać tym prośbom? Jak najbardziej! To nic dziwnego, że
maluch pragnie bliskiego kontaktu z matką i ojcem. To męczące, ale też bardzo
wspaniałe, gdyż obserwowanie dorastania dziecka jest jednym z najpiękniejszych
elementów rodzicielstwa. Dalej staramy się nosić dziecko w pozycji półpionowej.
Pomocna może okazać się chusta, która umożliwi wygodne noszenie dziecka w zmodyfikowanej
pozycji kołyskowej, która nie tylko odciąży rodzica, ale także pozwoli dziecko
poznawać świat.
A co jeśli przesadzę? Nie ma mowy! Naukowcy zgodnie
twierdzą, iż nie da się malucha „rozpieścić”, ani „przyuczyć” do noszenia na
rękach. Ta potrzeba nie bierze się bowiem z kalkulacji, ale jest wpisana w
naturę dziecka, gdyż człowiek jest stworzeniem potrzebującym tego typu
bliskości. Zapewnia to maluchowi spokój, ale także uspokaja rodziców.
Nie ma więc powodu, by bać się noszenia dziecka. Wiadomo, iż
przesada też nie jest wskazana, ale tylko dlatego, że w tym okresie brzdąc
potrzebuje dużo rozwijającego go ruchu. A ten, połączony z czułością i
bliskością rodziców, w których rękach malec tak dobrze się czuje, daje
niesamowicie dobre efekty. Warto!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz